poniedziałek, czerwca 26, 2006

Babski dzień

Zrobiłam sobie babską prasówkę. Czytałam mnóstwo niewyobrażalnie durnych rzeczy, dowiedziałam się jak na 365 sposobów poprawić moje życie erotyczne, zanotowałam, że Danielle Steel z czytelniczkami spotyka się raz w roku w Walentynki ( co nie jest, aż takie głupie, jeśli chodzi o PR i profil autorki), oniemiałam na wieść, że moje "ulubione" usta showbiznesu w postaci pani Namibia Jolie-Pitt, chce ze swoim partnerem adoptować kolejne dziecię. Mają już żółte, czarne i białe. Proponuję podróż międzygalaktyczną w celu adopcji zielonego. Z rzeczy użytecznych, to powycinałam z entuzjazmem różne przepisy kulinarne na lato. Dział dotyczący szydełkowania pominęłam. I oczywiście spojrzałam w gwiazdy, poniżej przegląd:




I Po "Wiankach"

Eee… można powiedzić, że byłam na Wiankach. Tzn. wybrałam się i przybyłam na miejsce, potuptałam w tłumie i porobiłam slalom pomiędzy "piknikującymi". Marillion grał, ale słabo było słychać, jeszcze słabiej niż z fonią, było z wizją. Wylądowaliśmy w Reaktywacji, gdzie odbyły się najdziwniejsze w świecie wybory miss internetu, wtf - wystąpiły panie o wdzięcznych pseudonimach, zapamiętałam np. "Chmurcia": WTF !!! po raz drugi. Po uroczym karaoke udałyśmy się z Renią (jako niedobitki imprezowe) potańczyć do hmm??... "Dziewiątek". Nawet tam prześladowało nas widmo niejakiej Łucji - jak ktoś chce obadać o so chodzi, to zapraszam do Reaktywacji. Laska jest hmm... zjawiskowa i podobno stanowi nieodłączny element dekoracji wyżej wymienionego lokalu. lol. Ewakuowałyśmy się do domu około godziny 4:00. Pan taksówkarz nie był rozmowny, Fiodor natomiast bardzo.

Z wiadomości parafialnych: Renia jedzie za tydzień do Irlandii, Ola zwiedza obecnie Brno, Maja podziwia Tatry, nie mam pojęcia co robi Kinga, Starzy (przez duuże "S") są na Słowacji. A ja udaje że sprzątam w kolejnym napadzie "maniany, maniany".

P.S: Starszyzna plemienna zażyczyła sobie przypisów:
*wtf - skrót od ang. what the fuck . Słowo what znacie, słowo the znacie, słowo trzecie sobie poszukacie.

sobota, czerwca 24, 2006

Trochę się działo, trochę się spało.


Ostatni raz ujawniłam się na blogu chyba tydzień temu. No to jedziemy! :
Sobota: jedna fajna impreza;
Niedziela: jedno duże spanie po imprezie + jeden obrażony kot;
Poniedziałek : jeden egzamin zdany: uff + miły dzień w miłym towarzystwie + zakupy z Olą + pokaleczone nogi w wyniku złej decyzji obuwniczej.
Sesja = jeszcze dwa egzaminy do zdania oraz jedna praca.
Piątek i Sobota : Pingwin Days, czyli Kraków z moją mamusią, duuużo zakupów, dużo słońca, dużo śmiechu + Epoka Lodowcowa 2 i sesja zdjęciowa przy zabytkowych samochodach na rynku. Wyrzuciłam natychmiast rachunki, żeby się nie przestraszyć ;-D, trochę luzu w budżecie nie zaszkodzi raz na czas.

Aha... wyjaśniły się troszku plany wakacyjne, jak się wyjaśnią do końca to się pochwalę.

Oczywiście nadal oglądam meczyki i popijam zimne piwko.

Kraków jest piękny. Peace!

... wieczorem idę na Wianki.

sobota, czerwca 17, 2006

Fiodorro we włanej osobie.

Zostałam agentem mojego kota, który wyrażnie ma parcie na ekran. Zamieszczam pierszą pozycję jego portfolio. Fiodorro Bandito Supa Starr.


Get this video and more at MySpace.com

czwartek, czerwca 15, 2006

O fajnych piłkarzach i zaległym egzaminie.

Tak, niestety, reprezentacja jedzie do domu ;-(.
Wreszcie mistrzostwa będzie można oglądać spokojnie, w należytym skupieniu.
Wybrałam sobie 5 piłkarzy, którym przyznaję osobiste wyróżnienie - na pewno będzie chłopakom miło :-P.



Aha… od poniedziałku uroczyście wybierałam się na konsultacje do babki z prawa, w celu zdania zaległego egzaminu. Wczoraj, po godzinie ochoczego podkreślania w podręczniku dotarło do mnie, iż w czwartek (dziś) jest święto Boże Ciało. W związku z czym, nie mam jak zdać egzaminu, tzn. nie jem, nie piję, oglądam spokojnie mundial.

wtorek, czerwca 13, 2006

Bonus: Aga + Fiodorć



Siedzimy sobie i oglądamy Brazylię.

Post informacyjny.

Updates!! Uaktualnienia!!

  1. Lista 100 rzeczy,które mnie uszczęśliwiają zagościła na pozytywnym blogu alleluja i do przodu oraz na 43things.

  2. Odżył blog chorry i obsceniczny: zajeboza. Perełka: ulotki informacyjne krakowskiej straży miejskiej ;-> oraz czym różni się UE od USA.

  3. Ścinki się toczą naturalnym rytmem

  4. Zagregowałam całą działalność netową do jednego RSS'a

  5. Na 360 Yahoo! nie idzie nic zrobić, można się tylko zastrzelić, podobnie na MySpace, chociaż to ostatnie jest żródłem wiedzy o młodych zespołach (które koniecznie chcę być dodane jako moi przyjaciele [sic!]). Należy się spodziewać specjalnej sesji na last.fm z utworami tych zespołów


W chwili obecnej Francja męczy się ze Szwajcarią. Grrrrrr!

Zdany egzam, mundial, nowy blog.

Jestem z siebie bardzo dumna. Wczoraj zdałam ładnie egzamin z przedmiotu pt.: Metody wyceny przedsiębiorstw, po uprzednim otrzymaniu z ćwiczeń z tego przedmiotu bardzo ładnej oceny. Po przyjściu do domu wyspałam się, co zdarza mi się rzadko. Oglądnęłam mecze (oczywiście!!).

Powodem do dumy jest również stworzony wczoraj wieczorem, wespół w zespół z Olą, blog. Blog plotkowy i popkulturalny. Trochę hollywood i trochę swojskiego siermiężnego pollywood. Linka nie podaję, bo jeszcze parę rzeczy trzeba ulepszyć, ale spodziewajcie się spamu reklamującego nasze dzieło. BTW: takie zajęcie na wakacje.

Aha... podczas transmisji USA-CZE pedałowałam ochoczo na rowerku stacjonarnym - i to jest prawdziwy powód do dumy. ;-D

niedziela, czerwca 11, 2006

Nie trudno przewidzieć…


Nie trudno przewidzieć było o czym będzie post. Czyżby Mundial?? Dobra nie będę zanudzać. Powiem tylko,że bardzo wciągnął mnie pojedynek ARG-CIV zakończony wynikiem 2:1.
Z rzeczy pozamundialowych: Uzupełniłam listę 100 rzeczy, dzięki którym czuję się szczęśliwa. Można obadać albo na 43things albo na alleluja i doprzodu.

sobota, czerwca 10, 2006

Ecuadoooor!!!

Dzisiaj nie piszę o:

  1. Pierszej straconej bramce w meczu z Ekwadorem.

  2. Drugiej straconej bramce w meczu z Ekwadorem.

  3. Braku Frankowskiego w kadrze na Mundial i mecz z Ekwadorem.

  4. Minach Wielkiego Łowczego Pawła Janasa w trakcie meczu z Ekwadorem.

  5. Przepowiedni Pelego odnośnie meczu z Ekwadorem.

  6. Złamanych sercach kibiców tłumnie przybyłych na mecz z Ekwadorem.



Na pocieszenie proponuję mega giga hicior eurodance (R.I.P). Sash: Ecuador!

piątek, czerwca 09, 2006

Bardzo sympatyczny dzień.

Zdarzył mi się bardzo miły dzień. Po pierwsze - wszystkie zajęcia trwały 20 min. max. Rano udało mi się wydrukować i zbindować pracę na wycenę. Zdążyłam nawet zjeść moje ukochane sajgonki w chińskiej. Moja promotorka była dla mnie miła, co zdopingowało mnie do rozpoczęcia prac nad magisterką. Po zajęciach obraliśmy kurs "nad Wisłę" i po zakupie niezbędnego browara zasiedliśmy na wprost hotelu forum. Raz po raz następował rytuał chowania piwa do torby przed wzrokiem straży miejskiej i policji. Dzień zakończył się wizytą w galerii kazimierz, obżarstwem w Sphinxie (pyszna shoarma) i seansem kinowym (Jasminum). Film OK z cyklu "serce roście", taka czekoladka. BTW: pomimo iż jestem w stanie permanentnej diety, która okresowo przechodzi załamanie, to miło było się objeść. W domu jak zwykle czekał Fiodorek z kwaśną minką, że niby znowu mnie tak długo nie było. Jednak pełna miseczka Whiskasa załagodziła napiętą sytuację. ;-D

Dzisiaj natomiast jest dzień skupienia i nadrabiania zaległości (prawo! prawo! prawo!) oraz dzień święty, ponieważ gra reprezentacja. Czyli najpierw odkurzanie, mycie podłóg, ścieranie kurzy, pranie, gotowanie, nauka, porządkowanie xerówek, nauka, a potem OLE!OLE!OLE!

środa, czerwca 07, 2006

Sesja

Sesja w toku, chociaż formalnie się jeszcze nie zaczęła. Z kronikarskiego obowiązku odnotuję iż przygotowuję się do egzamu z prawa podatkowego, w poniedziałek sa metody wyceny, w międzyczasie naleźy skończyć z tychże metod pracę zaliczeniową, w kolejnym międzyczasie trzeba spłodzić pracę z negocjacji handlowych. Zresztą i tak najważniejszym przedmiotem w tym semetrze jest Nauka o polityce (sic!).

Wróciłam dzisiaj z akademika do domu o godzinie 4:05; jestem z siebie dumna ponieważ samodzielnie zamówiłam taxi i w dodatku zostałam zrozumiana przez panią dyspozytor (przez pana taksówkarza też). Będę się budzić cały dzień.
Aha... jakiś Życzliwy człowiek dzwonił do mnie na domowy tel. około godziny 6:00.