środa, sierpnia 30, 2006
Brugia
W niedziele: wypad do Brugii.
Stare kupieckie miasto, srednoiwieczna architektura, mistrzowie malarstwa flamandzkiego, kanaly, koronki.
Do obiadu: wybor piw. Buteleczki zostaly zachowane i pozowaly razem ze mna do zdjecia. Wypilam cztery, w tym jedno mnichow trapistow i jedno, ktore fermentowalo bez drozdzy czy tez nie fermentowalo gdzies po drodze do konca... smakowalo jak bardzo ostre wino, mialo odswiezajacy smak i bylo serwowane do serow.
Ardeny
środa, sierpnia 23, 2006
Krociutko
Tym razem bez zdjecia i bez polskich literek.
Szybkie info dla tych ktorych jeszcze nie zadreczylam chwaleniem sie:
Zdjatka bede pozniej, chcialam tylko zawiadomic o tymczasowym miejscu pobytu.
przepraszam za literowki, nie zdazylam sie jeszcze przyzwyczaic do innej (czytaj: poj#@§%ej) klawiatury
Szybkie info dla tych ktorych jeszcze nie zadreczylam chwaleniem sie:
- od 21/08 do 22/09 odbywam praktyke w Belgii: licze koszty pracy, to samo co w zeszlym roku tylko tym razem globalnie (lubie dzwiek tego slowa)
- w ramach praktyk od 1/09 do 12/09 wysylaja mnie do Azji tzn. do Tajlandii i Chin
- nastepnie wracam do Belgii na 1.5 tygodnia, a potem back home
Zdjatka bede pozniej, chcialam tylko zawiadomic o tymczasowym miejscu pobytu.
przepraszam za literowki, nie zdazylam sie jeszcze przyzwyczaic do innej (czytaj: poj#@§%ej) klawiatury
niedziela, sierpnia 13, 2006
Wróciłam.
- przez jeden dzień oprowadzałam po Krakowie gości z Singapuru i ze Stanów; zwiedziłam Wieliczkę, w której nie byłam całe wieki;
- pojechałam do spa, z przyczyn przemilczanych musiałam wrócic wcześniej :-(
- przez tydzień w Kozach byli goście z Belgii, bardzo ważne goście, w związku z czym musiałam uczestniczyć we wszystkich związanych z tym wydarzeniach; w Krakowie nam dolało (grr!); spłynęłam sobie przy okazji Dunajcem oraz zakupiłam kożuszek na zimę
- podczas pobytu w Kozach Fiodor postanowił wyjść na zewnątrz i powalczyć z moimi psami; uratowała go mama, która do dzisiaj leczy zadrapania; Fiodorć chyba ma taką fazę na zwiewanie; dodam tylko, że skurczybykowi nic się nie stało, nic, niet, nada
- nawypełniałam się papierów: odnowa prawa jazdy, wizy do Chin i Tajlandii, etc
- wróciłam do Kraka na 2 dni; ,pojechałam do Kóz; poddałam się zabiegowi usunięcia ze stopy małego "guzka"; jestem jeszcze przez kilka dni szcześliwą posiadaczką dwóch szwów;
- po powrocie do Krakowa poszłam z Olą na Piratów z Karaibów ;-) WRESZCIE
- znowu pojechałam do Bielska, odebrać nowe prawko i znowu wróciłam do kraka; po drodze zakupiłam zajebiste staniki i jestem szczęśliwą kobietą
- siedzę w Kraku i szykuję się do wyjazdu
piątek, sierpnia 11, 2006
Subskrybuj:
Posty (Atom)