wtorek, września 18, 2007

Coke Live Festiwal 2007 - Day 1

Dzień pierwszy festiwalu. Maleo i jego reggae.


Koncert Lily Allen. Zagrała wszystkie swoje najlepsze utwory , w tym "Nan, You're a Window Shopper", który nie został wydany na europejskiej wersji albumu. Lily wypaliła w czasie występu ze trzy "papierosy", które grzecznie dostarczał, na zawołanie, gość z ekipy. To chyba one wprowadziły ją w nastrój tak wyborny, że chichrała się w przerwach między utworami. Tak myślę, no chyba, że laska ma tak na co dzień.

Brainstorm - dobry koncert, wokalista fajnie nawiązuje kontakt z publicznością. Wykrzyczałam "Maybe" i tę piosenkę z reklamy. ;-D
Nie zasłuchiwałam się wcześniej płytami zespołu, ale występ mi się podobał i stwierdzam, że chłopaki są OK. Może to zasługa sceny namiotowej, gdzie koncerty są bardziej kameralne i atmosfera jest zazwyczaj lepsza.

Yay! OSTR po raz trzeci w tym roku. Wiadomo - pierwsza klasa.

Zdjęć z Faithless nie posiadam. Siedziałam sobie na ziemi, daleko od sceny, bujając się do rytmu. Próbowałam się wbić na leżaki, ale, uprzedzono mnie.

Coke Live jest organizowany przez AlterArt, organizatora Open'era. Coke Live jest jednak bardziej mainstreamowy, co objawia się nagłym wzrostem liczby nieletnich uczestników. O dziwo, średni wiek pozostaje na mniej więcej tym samym poziomie, ponieważ dzieciakom towarzyszą ich rodzice. Byłam świadkiem sceny, gdy mamusia specjalnie dla swojego dzieciaczka, "zaklepywała" na wyścigi Toi-Toia, po czym wołała pociechę "Ka-mil-kuuu"! O ile ta scenka mnie tylko rozśmieszyła, to do szewskiej pasji doprowadzali mnie rodzice pilnujący swoje dzieci w tłumie pod sceną. Taki rodzic stoi jak góra lodowa, nie klaszcze, nie krzyczy, oczywiście nie skacze, nie buja się, ba! rzadko kiedy raczy tupać do rytmu nogą. Latorośl przy boku, skrępowana zapewne jak cholera obecnością rodzica, również stoi w miejscu i psuje mi klimat. Próbując wczuć się w rolę dzieciaka, stwierdzam, że kurde, niefajnie iść na koncert Ejkona z mamą, buu.

A propos Akona, gość rozgrzewał publikę wrzeszcząc raz po raz "R U Ready?". Za dziesiątym razem miałam ochotę wywiesić transparent "Man, what part of ready you don't get?!"

Brak komentarzy: