środa, lipca 04, 2007

Heineken Open'er - Day One

Pierwszy dzień festiwalu - 29.06


Zdjęcia są marnej jakości, robione telefonem, posiadają natomiast wysoką wartość sentymentalną.
Po rewizji osobistej przy wejściu głównym zmuszona byłam oddać mój aparat (4,0 mega piksela) do depozytu,
ponieważ okazał się urządzeniem zbyt zaawansowanym technicznie.
Bardziej pomysłowi uczestnicy imprezy wyposarzeni byli w zestaw komórka+lornetka.




Afro Kolektyw: zespół najbardziej kojarzony z tekstem:
"już jako młokos
najbardziej lubiłem, gdy Murzyn bił w kokos"

z utworu "Czytaj z ruchu moich ust". Bardzo zabawna grupa, z wyluzowanym frontmanem rapującym zakręcone teksty.
Goście wyszli na scenę w gustownych pasiastych piżamkach ;-D



Scena młodych talentów: gra Cała Góra Barwników - reggae i ska. Publiczność była pierwszego dnia pełna animuszu i spragniona zabawy, (co widać na zdjęciu poniżej), było cieplutko,
dlatego bardzo miło wspominam ten jeden z pierwszych występów na festiwalu.



Co się działo w tłumie. Ten tłumek jest wesoły, ale jeszcze niezbyt hardkorowy,
tzn. jest jeszcze miejsce na wymyślne wygibasy w rytm pulsującej muzyki.




Plecaczek z kurtką przeciwdeszczową, opaska-identyfikator, ulotka z rozkładem koncertów na smyczy - wszystkie elementy bardzo istotne.
Do tego odpowiednia mina ( hmm... a więc tak wyglądam jak się wczuwam).



Ada na barkach bliżej nie określonego gościa. Jakieś trzy koncerty zajęło jej zorganizowanie sobie żywej platformy widokowej.
Chłopaczyna po pięciu piosenkach był już purpurowy z wysiłku, ale trzymał się mocno jeszcze przez jakieś dwie.
Grała polska grupa The Car Is On Fire.



Eastwest Rockers, czyli modern roots i dancehall po polsku.



[...]piekni ludzie, piekny swiat,
Sylasie dał nam miłosc, niech rozkwita jak kwiat!
piekni ludzie, piekny swiat,
zacznij liczyc zyski nie licz strat!
dookola, piekni ludzie piekny swiat,[...]

Bless Ya!




Trzy teatry zabawiały i animowały uczetników festiwalu. Dzięki paradom, z udziałem kreatur takich jak ta powyżej, stanie w kolejkach po piwo/kawę było mniej nużące.
Animatorzy dbali również o regularne dostawy baniek mydlanych, piłek i balonów, które podczas koncertów unosiły się nad naszymi głowami.




Kolejka do punktu wymiany bonów wartości 3 zeta, które były oficjalną walutą festiwalu.


Przykładowy cennik:









woda mineralna/soczek:
1 bon
piwo: 2 bony
telepizza super-mała: 4 bony
chleb ze smalcem: 2 bony
kanapka: 3 bony
noodle chińskie: 5 bonów
koszulka: 15 bonów
kawa: 3 bony
espresso: 2 bony


Generalnie zdzierstwo.




The Legendary Roots Crew
Genialny koncert. Niby wiadomo, że to legenda hip-hopu, wiadomo, że członkowie formacji to wybitni instrumentaliści - ale The Roots na żywo to pełen odlot. Muzycy z Philly z łatwością żonglują hip-hopem, funkiem, jazzem, soulem i starym, dobrym rockiem. Bardzo podobała mi się wycieczka po historii czarnej muzyki zaczynająca się od motywu z "Hip Hop Is Dead" z ostatniej płyty Nasa, a poprzedzona, krótką wypowiedzią Black Thought'a na temat obecnej kondycji hip-hopu. Jednak, gdy na koncercie takiej ekipy jak The Roots, pada ze sceny pytanie, czy sądzimy że hip-hop umarł, to naturalną reakcją jest wrzask "Hell No!!".
Przez jakieś 10 następnych minut zespół płynnie przechodził od klasyki , jak np. "Apache" do beatu z "SexxyBack" i z powotem do Salt'n'Pepa
Po koncercie miła niespodzianka dla fanów w pierszych rzędach (czyli, niestety nie dla mnie), ?uestlove praktycznie rozebrał na części perkusję; talarze, statywy, pałeczki - popodpisywał i rzucał w tłum, ostały się podobno tylko werble i kotły. Reszta ekipy bardzo długo robiła sobie pamiątkowe zdjęcia z fanami, pozbywając się przy okazji kolejnych części garderoby. Gdyby dane mi było wybrać to zdecydowanie wolałabym taką pałeczkę, niż np. mokry ręcznik, ale wśród fanów różni fetyszyści są.




Dizzee Rascal:
Don’t give it half hearted give it all pull your socks up and stand up tall






Dizzee się spóżnił i namieszał w harmonogramie imprezy. Na szczęście koncert zamienił namiot w prawdziwy "Boiler Room".
Byłam szczerze zaskoczona reakcją publiczności. Ludzie znali na pamięć wszystkie utwory!!! Przecież grime to gatunek na dorobku, niszowy, a i sam
artysta nawija slangiem, w dodatku z mocnym akcentem.







1 komentarz:

Anonimowy pisze...

nie mogę się juz doczekac 2009 :)


bilety festiwale