sobota, lipca 08, 2006

Spicing up my life

Zadbałam ostatnio o to, by mikroświat mojego mieszkanka trochę się ożywił i nabrał kolorów. Szczególnie uwidoczniło się to w kuchni. [ Dobra, mniejsza o to, że zwyczajny barszcz jest jescze ciągle u mnie dyskusyjny ]. W kuchni zagościły słowa takie jak: kumkwat, guanabana, salak, persymona, falafel, chorizo, nori. W związku czym ukułam motto:
Nie chcę, żeby moje życie było ostre, czy też pieprzne; ma być raczej dobrze przyprawione.

Aha... na ścinkach będziecie zamęczani barokiem, ponieważ w celu odchamienia się zasiadłam do studiów literatury tego okresu. Póki mi nie przejdzie to czeka was całe mnóstwo concordia discorsrazem z discordia concors ;-P. [ Nie to nie znaczy nic brzidkiego ]

Brak komentarzy: